wtorek, 17 grudnia 2013

|015|






~Ciesze się synku ~...
Zamarłem słysząc ostatnie słowo…
Co… Synku…? Czy ja śnie.?
Stanąłem nie rozumiejąc nic.
Kim Ty jesteś?!
Odpowiedz!
Mimo moich próśb nie usłyszałem ponownie żadnego głosie.
Przecież to nie możliwe, że to mój ojciec. Nawet go nie znam.
Czy ja jestem normalny..?   
Ehh.. Muszę się stąd wynosić. Westchnąłem zrezygnowany przebijając się przez kolejną ścianę pajęczyn.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Czułem się jakbym stał w miejscu. Przeszedłem już spory kawałek drogi mimo to ciągle nie było końca. Spanikowany przyśpieszyłem kroku. Dopiero po kilkunastu minutach dostrzegłem małe światełko w oddali.
Jezu, czuje się jakbym umarł…
Stanąłem koło szczeliny, z której dochodziło światło. Jak się okazało wyjście znajdowało się w małej kamiennej szczelinie otoczonej bluszczem. Na moje szczęście nie trującym… Wyczołgałem się z ciemnego korytarza i rozejrzałem się po otoczeniu.
Kurwa…
Gdzie ja jestem…
Chyba bezpiecznej było w podziemiach.
Dookoła mnie znajdowały się różnorodne drzewa i krzewy. Rosły tak gęsto, że ledwo widziałem niebo.
Zachodzące niebo...
Szlag! Ile ja tam siedziałem.
Wstałem pospiesznie idąc przed siebie.
Gdzie ja mam iść?!
Do miasta?
Nie, tam nie mogę..
Przecież stamtąd uciekłem. Jak teraz tam wrócę to będzie tylko gorzej.
Usłyszałem w oddali skowyt wilka.
Fuck..
Spanikowany ruszyłem w nieznanym kierunku szukając jakiejkolwiek cywilizacji.
Trudno jakoś to przeżyje. Przecież mnie chyba nie zamkną.
Chociaż…
Mirari zamknij się! Przecież nic nie zrobiłeś!
Tylko uciekłeś… i w ogóle ten tego… Najwyżej dadzą Ci większy zestaw ćwiczeń.
Tak, na pewno!
Pocieszałem się w myślach.
- Teraz powinieneś mi pomóc ! - wydarłem się na głos.
- Najlepiej się wygadać i spierdolić - prychnąłem pod nosem idąc pomiędzy konarami drzew.
Po chwili usłyszałem jakiś szelest przed sobą.
Ooo nie….
Tylko nie wilk!!
Schowałem się szybko za drzewem jakby to miałoby mnie jakoś uchronić przed zwierzęciem.
Kucnąłem wyczekując mojego oprawcy z nadzieją, że sobie odejdzie.
Nadzieja matką głupich.
Przymknąłem oczy i westchnąłem cicho.
Czyżby to czas na moje odejście? Zaśmiałem się pod nosem widząc w myślach nagrobek z napisem “Uciekł i został pożarty”
Nie słysząc żadnych odgłosów otworzyłem powoli oczy. I prawie nie zeszłem na zawał.
Przede mną stał Saenji z miną politowania.
No jeszcze Ciebie tu kurwa brakuje.
Wstałem otrzepując spodnie.
- Co ty tu robisz? - spytał spoglądając na mnie zaskoczony.
- Kto to mówi… - odprysnąłem mu.
- Wieczorne ćwiczenia. Czyżbyś uciekał?
- Nie! - zaprzeczyłem momentalnie.
- To co tu robisz? - założył ręce na piersi patrząc na mnie jak na debila.
- Nie będę Ci się spowiadał ze wszystkiego. - od powiedziałem mu szybko.
- Nie ważne, wracamy do koszar. - odwrócił się idąc w tylko jego znanym kierunku. Szedłem spokojnie za nim. Wole już iść z nim niż być kolacją dla wilków.
- Kim jest wasz wychowawca? - zaczął rozmowę. Westchnąłem tylko i od powiedziałem:
- Isaaki Nismuroo.
- Hahaha Isaaki? - zaśmiał się - czyli będziecie mieć wycisk!
- Czemu?
- Jest najbardziej wymagającym nauczycielem. Może przez to, że on jako jedyny był uczniem Króla.
- Króla…? - wzdrygnąłem się słysząc to słowo.  - Jak on wygląda? Król…
- Sliver? Hmmm demon o jasnej karnacji i długich czarnych włosach. Wątpię, żebyś go kiedyś zobaczył. Rzadko się pokazuje uczniom. Ostatnio był na przemowie sześć lat temu. Tyle go widziano. Nie raz go spotykam, bo mam upoważniony wstęp do zamku. Lecz niewielu może tam wejść.
Ha! Ludzie chcą tam wejść a ja stamtąd uciekłem!
Pięknie po prostu.
- Nie gadajmy o Królu… Co tam u Kaoru! - uśmiechnął się do mnie zrównując ze mną krok.
- Nic, nie jest Tobą zainteresowany. - sprostowałem.
- Ostatnio taki się nie wydawał! - dążył dalej.
- Tak, woli dziewczyny. - próbowałem go uświadomić, żeby dał sobie spokój.
- A ja chłopców, to nie zmienia faktu, że będzie mój. - uśmiechnął się pod nosem.
- Prędzej piekło zamarznie !
- Zobaczysz! Jeszcze będzie za mną latał! Na pewno! - zatarł zadowolony ręce.
- Puki co, jest na odwrót - zaśmiałem się pod nosem, zachowywali się identycznie. Jakby byli rodzeństwem.
- No nic, mam dużo czasu. Jesteśmy na miejscu - zmienił zdani.
Takkk… W końcu w bezpiecznym miejscu.
Znajdowaliśmy się aktualnie w strefie dla ubogich.
- Tam jest skrót do koszar. - wskazał wąską uliczkę - ja muszę coś jeszcze załatwić. - Pomachał mi i odszedł w przeciwnym kierunku.
Nie pozostało mi nic innego tylko wrócić do swojego pokoju.
Mirari pewnie się martwi.
Ehhh…
Znów będzie na mnie zły, że miałem “Przygodę” a on nie…
Ruszyłem w stronę uliczki.
Dookoła leżały porozrzucane śmieci, nawet to nie było tak straszne jak ten przerażający odór, który drażnił nawet oczy. Ledwo można było tu oddychać ! Wychodząc już z tego wąskiego śmierdzącego miejsca zaczerpnąłem normalnego powietrza. Nie było tak czyste i świeże jak w lesie ale o niebo lepsze od tego sprzed chwili.
Idąc dalej rozglądałem się dookoła. Małe drewniane chaty. Większość z nich była rozwalona.
- Biedni ludz…. - urwałem gdyż poczułem mocne szarpnięcie. Nim się obejrzałem siedziałem na pędzącym koniu, mocno przywarty do czyjegoś torsu. Nie byłem w stanie się obrócić i stwierdzić kto mnie porwał. Mogłem tylko poczuć delikatny zapach migdałów.
Owa osoba w lewej ręce trzymała lejce a prawą obejmowała mnie mocno.
Nawet nie próbowałem się wyrwać, upadek z pędzącego konia na pewno skończyłby się śmiercią.
Gdy znaleźliśmy się w lepszej strefie zamieszkania koń zwolnił.  Zakapturzona postać odezwała się.
- Nie powinieneś uciekać Mirari…
Zamarłem.
O nie….
Tylko nie ten głos…
Król…  
Nagle przyuważyłem, że koń jedzie za wolno, ledwo się porusza, co powodowało, że nasze ciała się o siebie mocno ocierały. Co według mnie było dość dwuznaczne.
- Zdajesz sobie sprawę, że czeka Cię kara..?
Jego ręka, która znajdowała się na moich biodrach zaczęła powoli sunąć w dół. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Przystanęła dopiero na moim kroczu uciskając dość mocno.
Jęknąłem cicho.
- I to ja, sam zadam Ci odpowiednią kare…

niedziela, 5 maja 2013

|014|

 Beta : literowe_uomo



________________________________________________________________________



       *          Isaaki Nismuroo       *


Cóż to miało być?
Magia? Nie, nie możliwe. Przecież ostatni raz była zanotowana ponad 1693 lata temu. To nie jest możliwe. Magia pozostała wyłącznie w lecznictwie to dzięki niej możemy wzmocnić eliksiry. Ale to i tak nie jest bezpośrednia magia, to runy.
Ehhh...
Spojrzałem na chłopaka. Wygląda jakby go zmroczył sen, ale tak naprawdę walczy z kimś. Nie fizycznie ale psychicznie w umyśle. Co to takiego może być?
- Stać! Kto idzie?
- Issaki Nismuroo, muszę natychmiast spotkać się z Królem!
- Jaki jest powód twoich odwiedzin i kogo niesiesz?
Rycerz w czarnej zbroi stał przy wrotach wielkiego zamku, spoglądając na chłopca.
- Mój uczeń. Potrzebuje natychmiastowej pomocy.
Bez żadnej odpowiedzi przecisnął się pomiędzy dwójką rycerzy i wszedł czym prędzej do zamku. Nie zatrzymywali go nawet. Jako były uczeń Króla, miał prawo do wstępu na teren królewski. Lecz mają obowiązek wypytać o innych. W tym wypadku srebrnowłosego .

Isaaki wiedział, że Król jest u siebie w komnacie. O tej porze zawsze miał dużo papierkowej roboty/pracy. Wbiegł do komnaty nawet nie pukając.
Za biurkiem siedział wyprostowany demon. Jego skóra była biała niczym poświata księżyca. A piękne, czarne włosy delikatnie opadały na jego biodra. Mimo tej piękności wzrok miał zimny niczym lód. Rysy twarzy książęce i poważne. Zerknął obojętnie na gościa po czym znów zajął się pracą, która nie miała końca.
- Ehhh Isaaki ty nigdy nie nauczysz się uprzejmości? Puka się.
- Sliver pomóż mu!
Mężczyzna niechętnie spojrzał na swojego byłego ucznia, a później na drugiego chłopca.
"Czyżby to ten, którego ostatnio spotkałem?"- zastanowił się demon.
- Co mu jest? - spytał obojętnie.
- Nie uwierzysz!
- Zaskocz mnie...- Król oparł się o wygodny fotel wsłuchując w opowieść.



       *          Mirari Aldaron       *




Drzewa, wszędzie drzewa. Rozejrzał się dookoła podziwiając otoczenie.
Piękne rozkwitłe Aliony* promieniały w świetle księżyca dając otoczeniu jeszcze więcej uroku. Wielkie kopuły na niebie lśniły bielą i czystością sprawiając, że wszystko było widoczne. Zielonkawy i miękki mech delikatnie pieścił moje nagie stopy dając uczucie przyjemnego chłodu.
Szedłem powoli pomiędzy śnieżnymi liśćmi, gdy nagle zza drzew dobiegł mnie cichy, spokojny śpiew. Bez zastanowienia zmierzyłem w tamtym kierunku. Po chwili zauważyłem wielką marmurową fontannie w kształcie łabędzia. Delikatnie z jego dzioba spływała srebrzysta woda i wypełniała marmurowy basenik.
Za posągiem było widać zarys jakiegoś ciała, dodatkowo to od niego dobiegał ten przepiękny śpiew. Zbliżyłem się delikatnie, by dostrzec kto to może być. Długie, srebrne włosy sięgały pasa a w nich płatki Alionu tworząc harmonię piękna.
Kobieta, piękna, zgrabna kobieta. Odwróciła się w moją stronę cichnąc i nagle wszystko zaczęło ciemnieć, jakby najgłębsze otchłanie zaczęły mnie wciągać do krainy smutku i cierpienia. Jedyne co pamiętam to jej uśmiech, ciepły i spokojny później tylko ciemność.



Otworzyłem zmęczony oczy.
Znowu sen. Ehhh, tylko taki inny. Nie tak jak zawsze w zamku, tylko na zewnątrz, no i ona. Nigdy nie widziałem twarzy innych postaci ze snów. Tym razem tak. Może to ona też do mnie przemawiała "wtedy" w koszarach..?
- Wreszcie się obudziłeś.
Wystraszyłem się trochę i spojrzałem w stronę, z której dobiegał mnie ten głos.
Siedział koło mnie na fotelu demon. Z długimi ciemnymi włosami i jasną karnacją. Dopiero teraz zauważyłem, że nie jestem u siebie w pokoju. Ale w jakiejś pięknej komnacie. Ogromne miękkie łóżko, mahoniowe meble, piękne obrazy, i spory bałagan na biurku. Spojrzałem na niego jeszcze raz. Skądś go znam. Zamyśliłem się próbując sobie przypomnieć.
A tak!!
To jego spotkałem na placu. On powiedział, że wrócę za dziesięć lat, no i te dziwne słowa. Kim on w ogóle  jest.
Debil jeden.
- Czemu tu jestem? - spytałem obojętny, próbując się podnieść lecz nawet nie mogłem drgnąć.
- Właśnie chciałbym się dowiedzieć - spojrzał na mnie ostro - Mirari Aldaron
Syknąłem w myślach słysząc to nazwisko.
Po chuj to mówiłem.
- Zasłabłem
- Tak? A mogę wiedzieć jaka była tego przyczyna?
- Nie wiem. - spojrzałem na niego jakby nic się nie stało.
- Ale ja wiem, że coś ukrywasz. I to coś poważnego.
Spojrzałem hardo w jego oczy.
Co mu powiem? Że gadam z czy..czymś, nawet nie wiem z czym. Nie mam pojęcia czy jest to człowiek, demon czy też moja głupia wyobraźnia .
- Czemu tak uważasz?
- Bo jakby nie szybka interwencja z naszej strony to byś już dawno był po drugiej stronie.
- Naszej?
- Tak mojej i twojego wychowawcy. Isaakiego Nismuroo, gdyby nie on, umarł byś przy swoich kolegach z klasy.
- Zdarza się.
Spojrzał na mnie obojętnie po czym wstał i otworzył potężne okno, wpuszczając świeże powietrze.
- Właśnie zdarzyło się po raz pierwszy.
 Odwróciłem wzrok wpatrując się w przestrzeń przede mną.
Głupek, czy nie może się w końcu ode mnie odczepić? Ciągle te pytania i pytania.
- Więc teraz będziecie mnie traktować jak królika doświadczalnego?
- Nie pomyślałeś, że chcemy ci pomóc?
- W dupie mam twoją pomoc tak samo jak Ciebie, chce tylko wrócić do domu.
Mimo mojego poprzedniego stanu zerwałem się do siadu mówiąc to głośno.
Miałem tego dość. Wszystkiego. Na początku traktowałem to jak sen ale teraz?
Zaczynało być coraz gorzej. Ból, samotność. Miałem Karou ale z nim nie mogłem podzielić się tym wszystkim. On uznał by to za żart, ehh... I ten okropny ból, wtedy w koszarach.
Spojrzałem na mężczyznę. Widać było, że nie był zadowolony moim zachowaniem. Patrzył na mnie zimno i gniewnie.
- Masz tu lekarstwo. Będzie ci lepiej. - położył koło mnie małą fiolkę - Na stole leży śniadanie. Zjedz je. Ja wrócę później.
Wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Niech to szlag! Jak ja stąd wyjdę?!
Wstałem powoli z łóżka i wypiłem lekarstwo.
- Nawet nie takie złe...
Rozglądnąłem się dookoła.
No popisz się Mirari, wykombinuj jak się stąd wydostać.
Drzwi, balkon, drzwi.
Hmmm
Wstałem udając się do drzwi, którymi wyszedł mężczyzna.
Zawsze można spróbować.
Szarpnąłem za klamkę.
Niestety. Ehhh.
No to jedziemy dalej. Balkon.
Duży osłoneczniony z małym hamakiem. Za małym murkiem była ogromna przepaść.
Niestety tedy się nie wydostane, spojrzałem w dół.
- No nie... Czuje się jak księżniczka na wieży strzeżona przez smoka.
Pokręciłem głową.
Mimo wszystko ten piękny widok zapierał dech w piersiach.
Widać było wszystko. Koszary,świątynie, no i rozłożyste miasto. Jakbym był Królem i pod moimi nogami spoczywało całe moje królestwo.
Otworzyłem zaskoczony oczy.
- Królem.
Jestem w zamku, fakt faktem. Ale jest ogromna szansa, że nie w komnacie króla. Bo przecież nie tylko on tu mieszka nie?
A on... może być... hmmm wojownikiem albo jakimś kupcem.
Kurwa Mirari kupiec w zamku?!
- Ja pierdole wynosimy się stąd!
Powróciłem szybko do komnaty szukając wyjścia.
Myśl Mirari myśl.  Inaczej będziesz mieć przejebane..!
Wpadłem do łazienki w poszukiwaniu czegoś co by przypominało wytrych.
Przeszukiwałem szafki, ręczniki, ubrania, kosmetyki.
Kurwa! Nic tu nie ma!
Obróciłem się w stronę okna. Pod nią stała kolejna szafka.
Jedyna szansa. Otworzyłem szuflady.
Niestety w nich znajdowały się kolejne ręczniki.
Załamałem się. Co teraz będzie? On wróci i znów będzie pytał.
Ehh...
~Okno Mirari, wyjdź oknem!~
Przeszedł mnie dreszcz słysząc ten głos. Dlaczego mam Ci ufać? Przez ciebie prawie zginąłem.
~Po prostu to zrób~
Westchnąłem głośno i wszedłem na szafkę otwierając okno.
~Po prawej stronie jest balkon. Wskocz tam~
Co?!
Otworzyłem oczy ze zdziwienia.
Co ja jakiś kaskader?
Mimo wszystko wychyliłem się i postanowiłem obliczyć,czy jest to w ogóle możliwe. Pomimo mojej obawy, było to ledwie pół metra.
Usiadłem na parapecie i odbiłem się, wskoczyłem zwinnie na murek ochraniający balkon.
Dzięki Bogu drzwi balkonowe było otwarte do jakiegoś pomieszczenia. Od razu wszedłem tam szukając wyjścia.
Z wahaniem położyłem rękę na klamce, otwierając dębowe drzwi.
Ustąpiły otwierając się cicho.
Wyjrzałem zza nich nie patrząc czy ktoś nadchodzi. Gdy spostrzegłem, że korytarz jest pusty wypełzłem z komnaty.
~No to teraz w lewo i schodami w dół.~
Udałem się za jego instrukcjami. Całe szczęście, przeszedłem niezauważony. Gdy ktoś nadchodził, męski głos mówił mi gdzie mam się schować, jakby dokładnie wiedział, gdzie co jest.
~Widzisz tą rzeźbę?~
Spojrzałem na ową rzecz stojącą pod ścianą.
Tak.
~Za nią jest mała dźwignia, unieś ją~
Uczyniłem wedle polecenia. Po niecałych dwóch sekundach obok białej rzeźby otworzyło się ciemne przejście. Udałem się tam biorąc ze sobą pochodnie,od których roiło się na korytarzu.
Wilgotne powietrze, pajęczyny i kurz dawały znać, że długo ktoś tu nie przebywał.
Kamienne przejście się zamknęło zamykając mi drogę powrotną. Spojrzałem przed siebie z nadzieją wolności.
- Dzięki, jednak się do czegoś przydajesz. - uśmiechnąłem się mówiąc do swojego "przewodnika"
~Ciesze się synku ~...
Zamarłem słysząc ostatnie słowo...





__________________________________________________________________________




*Alion - wysokie drzewo liściaste. Liście są koloru zieleni lecz pod promieniami księżyca zmieniają swoją barwę na biel.

niedziela, 17 lutego 2013

|013|

Witam was :D wiem dawno nie pisałam za co was bardzo przepraszam. Ostatnio miałam mało czasu i nie potrafiłam się zebrać w sobie. Bardzo się ciesze, że jest was więcej i komentujecie ten nudawy blog xD
Dziękuje za wasze opinie i rady ^ ^ dzięki nim wiem co mogę poprawić i postaram się zrobić to jak najlepiej =D Już nie zanudzam i zapraszam do czytania.
Rozdział 13
Beta : Literowe_Uomo

_________________________________________________________



Ehhh...
Pierwsza noc. Nigdy nie miałem problemu ze zaśnięciem. Dziś jest inaczej.
To przez tego głupiego gościa, który powiedział mi, że wrócę dopiero za 10 lat.
Kurwa...
Nie dość, że nie mogę zasnąć to Kaoru chrapie tak głośno, że aż szyby w oknie się trzęsą.
Głupek. On myśli, że to wszystko to zabawa.
Eh...
Mam głupiego przyjaciela. Ale mam tylko jego.
Jak sobie przypomnę to zawsze robiliśmy wszystko razem.
Od budowania babek z piasku do rzucania w ludzi pomidorami. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Hahaha..
- Hryyyyyy - Kaoru chrapnął głośniej.
No kurwa nie.
Obróciłem się w jego stronę.
Leżał na plecach okrakiem, z rękami do góry i otwartą paszczą.
Masakra...
Kątem oka zauważyłem jak Eruan przekręca się na drugi bok. Widocznie dla niego ta noc też jest ciężka. Albo ten debil daje taką popisówę, że szlag wszystkich trafia...
Przymknąłem oczy.
Dom...
Jestem ciekaw czy Lizzy się o mnie martwi. Pewnie tak. Jutro będę musiał napisać do niej list...
Zabrali nam wszystko, od mp3 do telefonów. Więc nie zadzwonię.
I jak tu żyć?
Ehh...
Zobaczymy, może będą jakieś pozytywy tej "przygody"?




Obudził mnie wielki huk! Od razu zerwałem się z łóżka myśląc, że to jakiś test dla pierwszaków.
Eruan postąpił tak samo jak ja. Wstał od razu z łóżka i rozglądał się wszędzie.
Kaoru.
Kurwa gdzie jest ten debil?!
- Kaoru! - zawołałem go. Może jest w łazience albo już gdzieś wyszedł?
- O kurwa... - odezwał się czerwono-włosy wychodząc spod łóżka - ale te łóżka są małe... już drugi raz spadłem.
- Mógłbyś uważać? Wystraszyliśmy się. - powiedziałem zły.
Zły? Wkurwiony...
Bez słowa poszedłem do łazienki.
Przemyłem twarz zimną wodą. Nawet nie mam ubrań. Musze to wszystko wyjaśnić. Może jak zgłoszę się do kogoś innego to pomoże mi się stąd wydostać.
~Mirari... ~
Co to?
Rozglądnąłem się dookoła patrząc czy ktoś tu jest.
~Mirari nie zobaczysz mnie... jeszcze.~ - znów pojawił się w mojej głowie głos.
- Kim jesteś? Gdzie jesteś? - wypowiedziałem cicho
~ Kim? Nikim... Gdzie? Nie ma mnie nigdzie... Ja... My... .. nie żyjemy...~
Nic nie rozumiem... Jak to ? Kim on jest. Czemu mówi do mnie..?
~ Bo tylko ty możesz mnie usłyszeć... Mirari...~
Nie..! Czyta mi w myślach!
Wynoś się! !
Cisza..
Wyszedłem i spojrzałem po reszcie. Ci byli już ubrani.
Westchnąłem głośno. Co to było?
Czy to ma coś wspólnego ze snami?
- Masz - Eruan rzucił mi naszą "kochaną" szatę. - mimo wszystko musisz ją nosić.
- Wiem.. - mruknąłem do siebie i założyłem cuchnącą rzecz.
- Jezuuu.. ale jestem głodny...! - jęknął głośno Kaoru.
- Lepiej chodźmy nie mam zamiaru spóźnić się pierwszego dnia...
- Jestem za - potwierdził moje słowa Elf.
I w ten oto sposób udaliśmy się do jadalni. Była to ogromna sala znajdująca się na parterze. Wszędzie porozstawiane były stoły, a na nich ustawione były półmiski z jedzeniem.
Szybko zajęliśmy jeden ze stolików. Znajdował się on przy ścianie. Mi to pasowało, mniej ludzi się na nas gapiło. Kaoru jednak chciał iść na sam środek by poznać nowych ludzi. Razem z Elfem odpowiedzieliśmy mu na to, że jeśli chce to niech idzie my tu zostajemy. I w ten oto sposób wszyscy siedzimy przy tym stoliku.
Jedzenie nie było genialne. Zwykła papka z ziemniaków o konsystencji budyniu. I trzy kawałki suszonego bekonu.
- Tego się nie da jeść... - stwierdziłem od razu. Eruan pokiwał głową potwierdzając moje słowa.
- To jest jedzenie prawdziwych wojowników! - wychrypiał czerwono -włosy opychając się owymi "smakołykami"
- Ehhh... przynajmniej jemu to pasuje - powiedziałem do Eruana
- Przynajmniej wmawia sobie, że mu smakuje. - powiedział Elf patrząc jak rudzielec zajada pozostałe porcję.
- Co mamy pierwsze?
- Hmm...  trudno określić, na razie mamy się spotkać z naszym nauczycielem i on chyba nam powie co będziemy mieć w planie lekcji.
- Ok.
Po 10 minutach udaliśmy się do koszar.
Tam podobno czekał na nas nauczyciel. Wiemy tylko, że należymy do klasy 1 F. Na placu przed koszarami stało mnóstwo osób. Najprawdopodobniej pierwszoroczni tak samo jak my.
Co jakiś czas podchodził jakiś nauczyciel i uczniowie rozchodzili się.
Po dłuższym czasie zostało tylko szesnaście osób, w tym my. Co się okazało wszyscy byli z naszej klasy.
- A jak sobie o nas zapomnieli? - zaczął martwić się Kaoru.
- W zwykłej szkole chyba nie miałbyś z tym problemu. - zaśmiałem się rozciągając na kamiennym murku, na którym właśnie siedzieliśmy.
- No ale wiesz, tu jest inaczej!
- Taaa
Przymknąłem oczy.
Ten głos. Zimny, cichy...
Już do mnie nie mówi. Czy... czy jeszcze mi coś powie?
Mimo wszystko ciekawi mnie.
Może jak bym go zawołał? Ale jak...?
- Przepraszam was za spóźnienie! Musiałem coś załatwić - usłyszeliśmy męski głos.
Moje oczy od razu powędrowały w tamtą stronę.
Zapomniałem szybko o głosie widząc nową osobę.
Przed nami stał wysoki mężczyzna z granatowymi włosami sięgającymi ramion. Jego oczy miały kolor błękitu. Wyglądał na silnego i niebezpiecznego.
- Zapraszam do sali. - powiedział szybko i udał się od razu w znane tylko przez niego miejsce. Wszyscy posłusznie powędrowali za nim.
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że koszary będą "tak" wyglądać. Labirynt, korytarze i wiele pomieszczeń. Najdziwniejsze było jednak to, że nie było dachu. Otaczały nas zimne mury i błękit nieba. Sale i klasy również posiadały tę cechę.
- Ciekawe miejsce prawda? - stwierdził Eruan idąc koło mnie.
- Tak, dość niecodzienne - powiedziałem rozglądając się dookoła.
- Dobra stać! - krzyknął nasz "nauczyciel?" patrząc na nas.
Znajdowaliśmy się w jednej z sal, była dość mała ale mury otaczające nas były wyższe jak niektóre domy z naszej rodzinnej wioski. Nie było w niej nic oprócz małego biurka.
- Nazywam się Isaaki Nismuroo i jestem waszym mistrzem. Podam wam plan zajęć lecz najpierw przeczytam listę obecności. Wyczytana osoba opowie coś o sobie i poda broń jaką się posługuje. - Powiedział przeglądając listę obecności - Zaczynajmy. 1. Asiki Miron.
- Co myślisz o naszym mistrzu? Zajebisty nie?! - spytał mnie Kaoru.  Spojrzałem na niego jak na kretyna. 
- Pozostawię to bez komentarza
- Ehh czemu wszystko Ci nie pasuje. Mógłbyś chodź raz powiedzieć, że jest ok - oburzył się chłopak
- Może bym tak powiedział, gdybym chciał tu przyjechać.
- Będziesz mi to cały czas wypominał
- Prawdopodobnie tak. I to przez 10 lat! - podkreśliłem słowo dziesięć.
- Ejj no... weź...!
- Kaoru... - powtórzył po raz trzeci nauczyciel
- A..o..ten jestem!! - wykrzyczał radośnie chłopak
- Właśnie widzę... i gadasz z kolegą. - patrzył na rudego ze złością.
- Ten..wiem, przepraszam hehe - zaśmiał się głupkowato.
- Nie ważne przedstaw się.
- Umm Kaoru Nislo. Jestem człowiekiem i mam 17 lat.
- Jaką broń wybierasz? - spytał nauczyciel znudzony naszymi wypowiedziami.
- No miecz.. chyba. no!
- Dobra następny. - powiedział Isaaki patrząc na następny numerek  - 15. Eruan Rumini
- Eruan Rumini. Czarny elf, wiek 48 lat. Broń i atrybut łuk i lecznictwo.
- Dobrze, na tym kończymy listę osób.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Koniec? Więc nie jestem nawet wpisany
- Psze pana!!! - krzyknął głośno Kaoru. Ten obrócił się w jego stronę zdenerwowany.
- Macie mówić do mnie Mistrzu! Ewentualnie Mistrzu Isaaki ! - westchnął nauczyciel - o co ci chodzi?
- Bo jest jeszcze mój kolega !
Skierowałem wzrok na Kaoru. Ten natomiast wyszczerzył się do mnie.
Głupol... uśmiechnąłem się
- Co? - granatowo-włosy spojrzał na mnie poczym zmarszczył brwi w geście niezadowolenia.
- Trafiłem tu przez pomyłkę. Pewnie dlatego nie ma mnie na liście. Ale to nic. Mam zamiar wrócić z powrotem - powiedziałem patrząc na niego obojętnie.
- Niestety to nie jest możliwe. Jak wiecie transport powrotny jest dopiero za 10 lat. Do tego czasu będziesz musiał się tu zatrzymać. - powiedział patrząc na mnie jakby zły moją obojętnością. - Przedstaw się.
- Mirari... Mirari - miałem powiedzieć już moje nazwisko Hutisar ale w mojej głowie rozbrzmiał dziwny głos.
~Mirari... Aldaron...~
Isaaki zdenerwowany ciszą spytał - co nie wiesz jak się nazywasz?
Spojrzałem na niego zły
- Mirari Aldaron. - powiedziałem stanowczo.
Mogłem zauważyć, że nasz nowy nauczyciel drgnął lekko słysząc moje "nowe" nazwisko.
- Rasa? - zapytała patrząc w inną stronę.
Czyżby chciał zakamuflować zaskoczenie?
- Czło..
~ Nie... nie jesteś istotą ludzką~
?
- Nie wiem - powiedziałem w końcu.
Nismuroo nic sobie nie robiąc pytał dalej
- Broń
~Magia... ~
- Magia 
- Magia powiadasz? - usłyszałem słowa wypowiedziane z pogardą - ostatni zapis z kronik pokazuje nam, że magia była użyta ostatni raz w Ruinach Sekory 1693 lat temu. Został wtedy zgładzony ostatni mag. Więc niemożliwością jest byś posługiwał się tą wiedzą i mocą. - patrzył na mnie jak na jakiegoś wariata.
~Nie słuchaj go... On nic nie wie... On NAS nie słyszy! ~
~NAS!~
Głos nasilił się. Dołączyły do niego jeszcze inne tony. Kobiece, nawet dziecięce...
~NAS! Moich braci! I sióstr! NAAASS!~
Ból...
Cierpienie...
Ciemność...

       *          Isaaki Nismuroo       *


Głupi dzieciak...
Magia.
Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę co mówi.
Zaginione techniki walki i wiedzy.
- Mirari może nam zaprezentujesz jakąś technikę magii co? - spytałem z kpiną.
Chłopak patrzył sie w przestrzeń jakby ktoś tam stał.
Miałem znów coś mu powiedzieć gdy nagle z głośnym wrzaskiem chwycił się za głowę.
To nie trwało nawet sekundę.
Wrzask.
Szok.
Upadek.
- Mirarii!!! - krzyknął głośno Kaoru kucając koło niego.
Chyba są przyjaciółmi.
- Odejdź - powiedziałem stanowczo do ucznia po czym sprawdziłem stan zdrowotny Mirari’ego.
- Żyje, potrzebuje tylko chwili odpoczynku. - powiedziałem spokojnie.
Żyje...
Ledwo żyje.
Coś musiało się stać. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem.
- Zaniosę go do części leczniczej wy weźcie po planie zajęć i możecie iść. - powiedziałem do reszty.
Wziąłem chłopaka na ręce i czym prędzej udałem się do zamku.
Uzdrowiciele nic tutaj nie zdziałają. Musze iść do niego tylko on będzie wiedział co się stało...

Bohaterowie

Imię: Mirari
Rasa: Nieznana
Wiek: 17lat
Cechy charakteru: spokojny nastolatek, który ma wszystko gdzieś. Nie przeszkadzają mu komentarze innych przecież każdy ma wady nie? .Nie wieży że istnieje coś takiego jak przyjaźń czy miłość...
Opis: Po poznaniu Slivera zmienia się... Zaczyna wierzyć w szczęście...
Imię: Sliver
Rasa: Demon
Wiek: 1365 lat
Cechy charakteru: spokojny i opanowany. Bardzo szanowany z powodu swojego stanowiska w hierarchii.
Opis:Od samego początku Mirari go zaciekawił... Chce poznać go uważnie i dowiedzieć się kim tak naprawdę jest


 Imię: Kaoru
Rasa: Człowiek
Wiek: 17
Cechy charakteru: Zawsze wesoły. Przyjaciel Mirari'na zawsze chodzą razem.
Opis: Jest bardzo zainteresowany demonami i ich życiem. Strasznie chce zostać jednym z wojowników...


 

Imię: Eruan
Rasa: Czarny elf
Cechy charakteru: spokojny elf o dużej wiedzy. Zawsze skory do pomocy.




Imię: Saenji Sunturani 
Rasa: Demon
Książę, następca wielkiego imperium Czarnych Żwirów. Jeden z najsilniejszych uczni i wojowników w Koszarach. Nigdy nikogo nie kochał, lecz gdy tylko zobaczył Kaoru to się zmieniło.