niedziela, 9 marca 2014

Miłośc Na Obrazie

 Witam Was Serdecznie!
Tak Oto nowa notka bardziej z intencją informacyjną.
Więc chciałabym przekazać, że brak czasu i weny niszczy tą stronę. I chwilami nie widzę sensu w dalszym prowadzeniu tego opowiadania.
Mimo wszystko żal mi czasu, którego przeznaczyłam do napisania tych paru rozdziałów.
Nie martwcie się nie mam zamiaru zawiesić strony. Moim pomysłem jest by do czasu aż nie znajdę większej weny i więcej czasu. Będę wstawiać tu krótkie lub dłuższe OneShoty :)
Będę wdzięczna za waszą opinię na ten temat ^ ^
I zapraszam do czytania pierwszego One Shota ^ ^

________________________________________________





Mógłbym nazwać dzisiejszym dniem jako zwykły, lecz tak nie jest! Dziś jak w każdy piątek Ja Makuro idę do mojej dorywczej pracy jako model. Tak! Dobrze słyszycie ! Niby zwykła praca. Pozowanie dla uczniów z uniwersytetu artystycznego, choć nie mam więcej lat od nich, przyjęto mnie na to stanowisko. Stwierdzili, że moja uroda jest idealna do tej pracy. Moim zdaniem nie wyróżniam się tak bardzo od innych. Dłuższe blond włosy w ogromnym nieładzie, mały zgrabny nosek, delikatne różowe usteczka oraz duże błękitne oczy otoczone długimi rzęsami. Nie jestem aż tak wysoki ledwie 170 cm wzrostu. Nadrabiam za to moim ciałem. Mimo szczupłej i delikatnej sylwetki, dało się dostrzec mięśnie. Klatka ładnie wyrzeźbiona oraz ręce. Nogami też mogłem się pochwalić. A to zasługa wakacyjnej pracy na budowie. Nie narzekam na brak powodzenia. Wręcz nieraz uciekam od zaborczych dziewczyn gdyż na oku miałem jedną pewną osobę. Tak! I do tego zmierzam.
Właśnie wchodzę do sali praktycznej, w której znajdowało się wielkie łóżko na środku a dookoła palety z obrazami. To mój piąty dzień w tej pracy. Studenci malują moją podobiznę na owych płótnach. Jak co dzień rozbieram się do naga i na biodra zarzucam jedynie krótkie białe płótno. Siadam na łóżku w tej samej pozie co zawsze i wyczekuje aż się zbierzecie. Aż Ty przyjdziesz.
Tak. Jedynym moim powodem bycia tu jesteś Ty. Zawsze czekam jak przyjdziesz by zachłannie mnie namalować…
I dziś nie jest inaczej. Wchodzisz z gracją i zasiadasz na swoim stanowisku, który w dziwnym przypadku znajduje się na przeciwko mnie. Uśmiecham się do ciebie delikatnie w powitaniu, a Ty to odwzajemniasz. Zawsze wtedy czuje te promieniujące podniecenie. Po chwili przychodzi reszta osób i również siadają przy swoich paletach. Mimo innych ja nie odwracam wzroku od Ciebie. Ty jednak tego nie zauważasz, zawsze pogrążasz się w malowidle jakby to on był najważniejszy na świecie.
Zaczynacie swoją prace, Ja również, siedzę nieruchomo patrząc dokładnie w twoim kierunku. Tak się cieszę, że to właśnie Ty siedzisz na przeciwko mnie.
Mimo, że znam twoje ciało na wylot to zawsze oglądam Cię po raz kolejny.
Brązowe lekko kręcone włosy opadają na ramiona, duże czerwone usta i te przenikliwe zielone oczy, które urzekły mnie gdy za pierwszym razem na nie spojrzałem. Ostre rysy twarzy dodają Ci męskości i pewności siebie. Jesteś po prostu idealny. To Ty powinieneś siedzieć na moim miejscu i pozować. Mógłbym Cię malować całymi godzinami byś tylko był przy mnie. Efektem tego i tak by było puste płótno. Uśmiechnąłem się pod nosem co oczywiście zauważyłeś. Jesteś wyższy ode mnie i o wiele lepiej zbudowany. Idealnie byśmy do siebie pasowali!
Dzisiejszy upał jest nie do zniesienia. Mimo otwartego okna w pomieszczeniu panuje skwar. Odpinasz swoją czarno-srebrną koszule ukazując idealnie wyrzeźbione ciało. Nie mogę odwrócić od Ciebie wzroku. Tak bardzo mnie podniecasz… Rumienie się na ten widok. Ty nic o mnie nie wiesz tak samo jak Ja o Tobie.
Po godzinie kończymy zajęcia. Ty jak zwykle żegnasz się ze wszystkimi nie patrząc na mnie w ogóle. Wzdycham wtedy chcąc byś znów do mnie wrócił.
Biorę uzgodnioną sumę od profesora i przytakuję zgadzając się przyjść kolejnym razem. Jak mógłbym odrzucić możliwość spotkania się z Tobą?
Jak zawsze po tym pozowaniu idę do łazienki szkolnej. Tam biorę kąpiel w schludnym i małym prysznicu. Wciąż myślę o Tobie i Twoich pięknych oczach. Ogarnia mnie podniecenie, które muszę jakoś wyładować. Zjeżdżam ręką do swojego krocza i masuje się po twardym prąciu. Przymykając oczy wyobrażając sobie jak mnie dotykasz i pieścisz.
Gdy nagle poczułem dotyk na biodrze. Odwracam się gwałtownie widząc nikogo innego jak Ty. Stoisz wyprostowany i nagi wpatrując się w moje oczy by po chwili zjechać na dół gdzie znajduję się moja dłoń. Wystraszony cofam się delikatny lecz czuje, że to prawie nie wykonalne. Prysznic jest na tyle mały, że ledwie mieści nasze dwa ciała. Zamykam oczy czekając aż powiesz coś upokażającego na mój temat, lecz nic takiego się nie dzieje. Czuje jedynie Twoje usta na swoich. Zaskoczony oddaje nieumiejętnie pocałunek. Obejmujesz mnie delikatnie całując zachłannie. Pragnę aby ta chwila trwała wiecznie. Odrywasz się po chwili nie kończąc zabawy. Całujesz mnie po szyi i mostku, gryząc w niektórych miejscach. Twoje ręce suną w dół, by po chwili mocno ścisnąć moje pośladki. Jęknąłem cicho na co Ty uśmiechnąłeś się pod nosem. Nie trwało to długo, obróciłeś mnie gwałtownie, przygniatając do ściany. Nawet nie wiesz jak się w tej chwili Ciesze. Przylegasz do mojego ciała szepcząc do ucha sprośne rzeczy. A ja w tym momencie pragnę byś w końcu zaczął to do czego oboje dążyliśmy. Bez żadnego przygotowania wszedłeś we mnie głęboko. Ja krzyknąłem głośno czując Twojego ogromnego penisa w sobie. Zacisnąłem pięści przyzwyczajając się do tego uczucia. Nie musiałem długo czekać. Zacząłeś się poruszać. Na początku delikatnie, by później przy śpieszyć. Jęczałem cicho prosząc o więcej i wypinając się w Twoją stronę co dawało mi dwa razy więcej przyjemności. Nie mogąc już wytrzymać doszedłem na niebieskie płytki, na których się opierałem. Ty szczytowałeś niedługo po mnie.  Spojrzeliśmy na siebie, jestem mocno zarumieniony. Odwracam wzrok, a Ty mnie po prostu całujesz jak by to było codziennością.

Siedzę w samym płótnie w sali artystycznej pozując. Na ten dzień czekałem równe siedem dni. Wpatruję się w puste miejsce przede mną. Zastanawiam się czy Cię jeszcze kiedyś zobaczę. Wzdycham cicho spoglądając w przestrzeń chcąc by ten czas zleciał mi jak najszybciej. Gdy Ty nagle wchodzisz do sali przepraszając za zapóźnienie i tłumacząc, że coś Ci wypadło.
Rumienie się widząc Twoją twarz i przypominając co się pomiędzy nami wydarzyło jeszcze tydzień temu. Siadasz i przygotowujesz się do pracy.
Zerkając w moją stronę puszczasz mi oczku wielce uszczęśliwony.
Czułem, że policzki pieką mnie niemiłosiernie. Uśmiechnąłem się zawstydzony, fantazjując nad kolejnym razem.
Uświadamiam sobie po raz kolejny.
Że nadal nie znam Twojego imienia…